Wybuch wojny na Ukrainie przyniósł wzrost cen paliw, i wyraźny skok stawek na głównych kierunkach eksportowych z Polski. Wyraźnie wzrosło też zapotrzebowanie na transport na Zachód, co może być efektem końca pandemii. Najbliższy okres jest pełen niepewności, ale i szans.
Zamknięcie na wschód, wyższe stawki na zachód
Wojna na Ukrainie odcięła rynki wschodnie wielu polskim eksporterom. Na rynku spotowym wyraźnie spadł indeks zapotrzebowania na transport na kierunkach ukraińskim, rosyjskim i białoruskim.
Odwrotna tendencja widoczna jest na rynkach zachodnich, szczególnie na trasach do Niemiec, co widać wyraźnie na załączonej grafice.
Na pozostałych kierunkach zachodnich wzrost stawek jest niższy. Choć warto odnotować, że średnia na trasie do Niderlandów wynosi 1350 EUR. To o 23% więcej niż w analogicznym okresie w 2021 r. Z kolei najwyższe stawki, co zrozumiałe ze względu na odległość, są na trasie do Wielkiej Brytanii.
Wojna, cena paliwa i wartość złotówki
Jedną z przyczyn wzrostu stawek jest skok cen paliw. Przed samym wybuchem wojny na Ukrainie, ropa kosztowała niewiele ponad 90 dolarów za baryłkę. W pierwszym tygodniu marca cena ta wzrosła do 130 dolarów, by ostatecznie ustabilizować się na poziomie 110 dolarów.
Spadek cen na stacjach benzynowych w najbliższym czasie to raczej nierealny scenariusz. Rząd nie ma już czego obniżać w opłatach decydujących o kwocie za litr paliwa. Uruchomił tarczę antyinflacyjną, a akcyza i jest na najniższym dopuszczalnym unijnym poziomie. Jedyną opcją byłoby obniżenie podatku VAT do 0 proc., ale to bardzo negatywnie odbiłoby się na budżecie państwa.
Jedyna nadzieja pozostaje w wartości złotówki – mocna złotówka to tańsza ropa. Nasza waluta drastycznie straciła w stosunku do dolara w ciągu pierwszych dwóch tygodni wojny. I choć nadal nie wróciła do poziomu ze stycznia, to widać tendencje wzrostowe.
Skorzystaj z dużej liczby ofert na trasach zachodnich!
Zarejestruj się bezpłatnie na Trans.eu
Więcej zapytań o transport
Drugim powodem wzrostu stawek, jest większe zapotrzebowanie na usługi transportowe na kierunkach zachodnich. Więcej zamówień przekłada się na rywalizację między załadowcami o przewoźników, którzy mogą dyktować swoje warunki.
W marcu br., liczba zapytań o transport do Niemiec i Niderlandów na giełdzie Trans.eu, w stosunku do lutego, zwiększyła się o 50 proc. Na trasie do Wielkiej Brytanii wzrost ten wyniósł 31 proc., do Włoch 13 proc., do Francji 12 proc.
Nadzieja na horyzoncie
Trudno będzie utrzymać tak duży poziom popytu na transport w najbliższych miesiącach. Wojna na Ukrainie i odcięcie rynków wschodnich, to dla zachodniego sektora przemysłowego mniejszy eksport w tamtym kierunku.
Dodatkowym zagrożeniem może być wyhamowanie produkcji przemysłowej w Niemczech i innych krajach UE. Jest to związane z prawdopodobnym przerzuceniem wydatków obywateli do sektora usług. Uwolnieni z pandemii mieszkańcy Unii, będą wydawać więcej na usługi turystyczne, gastronomiczne, rozrywkę i kulturę niż produkty konsumpcyjne, które masowo nabywano w ciągu ostatnich dwóch lat. To pośrednio przekłada się na zapotrzebowanie na transport.
Z drugiej strony należy podkreślić, że choć różne prognozy gospodarcze zakładają spowolnienie wzrostu gospodarczego, nie przewidują jego zahamowania. To daje nadzieje na dalszy rozwój polskich firm, w tym branży transportowej. Co więcej, cały czas trzeba mieć na uwadze, że Polska może stać się beneficjentem problemów związanych z globalnymi łańcuchami dostaw. Wysokie koszty transportu oznaczają, że wiele zachodnich firm stara się szukać dostawców bliżej niż w dalekiej Azji, co jest szansą dla polskich przewoźników.